niedziela, 29 lipca 2018

Na gwiaździstych morzach- Sara Sheridan


     W 1824 roku w Brazylii trwa wojna domowa, która zmusza cenioną pisarkę do powrotu do ojczystej Anglii. Maria Graham straciła niedawno męża i jako wdowa znalazła się w trudnym położeniu, dlatego chwyta się każdej szansy, aby dostać się na statek do Europy. Przyjmuje ofertę przebiegłego przemytnika Jamesa Hendersona, który proponuje jej wspólny rejs. Na pokładzie Maria odkrywa nie tylko sekrety ukryte w tabliczkach czekolady, ale zaczyna też czuć nieodparty pociąg do tajemniczego kapitana. Jednak kobieta z wyższych sfer nie może pozwolić sobie na miłość do przemytnika, dlatego kapitan porzuca kryminalną przeszłość i wciela się w rolę londyńskiego dżentelmana. Henderson nie może tak łatwo uwolnić się z przemytniczego kręgu, za którym stoją wpływowi ludzie. Jedynym sposobem na zyskanie miłości Marii jest zdemaskowanie gangu i uwolnienie się z jego sideł raz na zawsze. Czy to jednak wystarczy, aby dumna Maria mogła zająć miejsce u boku kapitana?
        ,,Miłość to rwąca rzeka wciągająca rzeka wciągająca w odmęty niedająca się pokonać’’.( Na gwiaździstych morzach- Sara Sheridan str 351) Na początku historii mamy wrażenie, że Maria już za chwilę da się porwać temu uczuciu, że porzuci to, co bezpieczne dla swojego szczęścia. Według minie tak naprawdę główna bohaterka przez całe życie szukała miłości, ale tej prawdziwej bezinteresownej, bo choć niby miała miłość ojca, ale też niosła ze sobą jakieś warunki. Małżeństwo jej było oparte tylko na przyjaźni, mimo że odnosiła sukcesy nigdy tak naprawdę nie była szczęśliwa. Bardzo mocno trzyma się konwenansów nie potrafi przyjąć, że każdy może się zmienić, że zasługuje na drugą szanse. Szufladkuje ludzi jeśli ktoś trafi do danej szufladki, to nie może jej zmienić. To jest denerwujące. Na początku jesteśmy w takiej iluzji że o już za chwile będziemy mieć romans, ale z każdą kolejną stroną jest trochę nużące i denerwujące. Mamy ochotę krzyczeć: Głupia babo w życiu nie tylko się liczy sława, pieniądze czy uznanie. Samą historię czyta się przyjemnie. Dużym plusem jest, że wszystkie zakończenia jakie czytelnik sobie układa w trakcie czytania nie sprawdziły się. Czy są lepsze od tego, które napisała autorka? Nie wiem. Niech każdy oceni sam. 
             Polecam ją wszystkim, a szczególnie tym, którzy lubią opowieści rozgrywane w XIX, na statkach, wśród konwenansów i pięknej scenerii. Moja ocena to 5/10

1 komentarz:

  1. Nie są to moje klimaty. Ocena też nie zachęca, więc raczej się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń